Table Of ContentAndrzej Niemojewski
T a j e m n i c e A s t r o l o g j i
Ch r z e ś c i j a ń s k i e j
Z 68 WIZERUNKAMI.
(65 LECHA NIEMO JE WSKIEGO, 2 IGNACEGO PROTASZEWICZA
i 1 REPRODUKCJA Z DZIEŁA YEUILLOTA.)
W Y D A W N I C T W O „ MY ŚLI N I E P O D L E G Ł E J
Warszawa 1913.
PRZEDM OW A.
Książka niniejsza dobywa na światło dnia fakty, które
dotąd, o ile sięgają moje wiadomości, nie były nauce znane.
Uczeni sądzili, źe symbolika malarstwa katakumbowego została
dostatecznie zbadana i żadnych już nie zawiera tajemnic. Je^
stem wręcz przeciwnego zdania. Mniemam, źe zawiera cały
świat tajemnic i źe praca moja odsłania zaledwie ich rąbek,
będąc jedynie podjęciem zadań badawczych w tym kierunku.
Świadomość takiego stanu rzeczy wpłynęła na formę uję^
cia przedmiotu. Musiałem drobiazgowość posunąć do granic
tak dalekich, źe ńietylko czytelnik od autora, ale i autor od
czytelnika będzie tu czegoś wymagał. Na szczęście nic więcej,
prócz uważnego czytania. To jest bowiem przywilejem no'
wych dróg w nauce, źe za badaczem, który je wytyka, może
iść każdy rozumny a uprzedzeń pozbawiony człowiek, gdy za
kontynuatorem, który tylko rozszerza lub wydłuża znane dro^
gi, podążać mogą w charakterze kontrolerów jedynie specjaliści.
Ale niestety nowe drogi badania wiodą często przez ob'
szary, które ktoś ongi zagarnął dla całkiem innych celów'
i ciągnie z nich moralne lub materjalne zyski. Niemiła mu
będzie inwazja badacza, więc gotów chwycić nawet za kamień,
byle go w jakiś sposób powstrzymać w pochodzie i do odwro^
tu zniewolić.
Wiem o tym aż zbyt dobrze. Wiem, źe poleci w moją
stronę grad kamieni. Ale i to wiem, źe takie kamienie padały
również na pierwszego anatoma, ważącego się poddać autopsji
majestat śmierci.
Legenda opromieniła katakumby aureolą męczeńskiej
2
ofiary, opowiadając światu o bohaterach, którzy oddali swe
kości pod fundament dziś widzialnego kościoła. Lecz kiedy
kościół dobył przedmiot tej legendy z pod ziemi, aby go pod'
nieść do godności historji, sam kres legendzie położył, choć
może sobie z tego sprawy nie zdaje.
U nas wszakże większość publiczności ukształconej tak
jeszcze nie odróżnia badań nad religjami od teologji, jak ongi
nie odróżniało się medycyny od cudownego leczenia, chemji
od alchemji i astronomji od astrologji. Jak człowiek, który
w sprawie fizjologji szedłby do przyrodnika a w sprawie bio'
logji do czarodzieja, tak większość jeszcze ludzi ukształconych
w sprawie informacji o Chrobrym idzie do historyka, a po
informacje o Jezusie do księdza. Przewiduję więc, źe ze zdzi'
wieniem i niedowierzaniem spojrzy na książkę o nagłówku
„Tajemnice astrologji chrześcijańskiejpisaną przez człowieka,
który nie jest ani prałatem, ani dziekanem. Będzie też m y'
ślała, że jest to nowa forma walki z religją, jak swego czasu
sądziła to o astronomji, fizyce, chemji i teorji ewolucji.
Ale na to wszystko także jestem przygotowany. Wiem,
źe akademje nie raczą nawet zainteresować się mą pracą, źe
uczeni nasi kontynuatorowie będą zbyt się szanowali, aby
ją przeczytać, źe filary, podpierające swemi kapitelami archi'
traw naszego myślenia naukowego, nie mają oczu dla dojrzę'
nia takiej książki. Byłoby to jednak naiwnością zadać od
nich czegoś innego w okresie, w którym każdy prawie przy'
pominą człowieka, idącego po linie nad przepaścią, źe nawet
tak nieważka rzecz, jak myśl nowa, może go przybawić o utratę
równowagi, a przeto ogarnia go przed nią lęk śmiertelny.
Wszelako i ja mam swój świat, do którego przemawiam
i który mnie rozumie. Tylko dla tego świata dziś to piszę
i drukuję. Nie potrzebuję trafiać do niego przez wydawców
lub recenzentów. Trafiamy do siebie bezpośrednio. Nie może
zaiste pisarz większego nad to czuć zadowolenia.
r
Świat mój, któremu tę nową książkę podaję, przyjmie
ją, wiem o tym, z równą dozą zaufania, jak i krytycyzmu.
Wie, źe książki tej nie pisał człowiek nieomylny, ale i to wie,
źe zabrał się do niej w imię poznania naukowego i z ogrom'
nym ukochaniem przedmiotu.
A jakiż cel jest tego rodzaju studjów?
3
Pokolenie, które stanowimy, jest cząstką długiego pro'
mienia, częstokrotnie załamanego, a przeto źródło, z którego
wyszło, widzi tylko po linji załamania ostatniego, czyli w miej-'
scu fałszywym. Jest tedy wielkie prawdopodobieństwo, iz cel
przyszły wskutek idących naprzód załamań, również w fał'
szywym widzi miejscu. Poznać swą przeszłość we wszystkich
załamaniach, to znaczy, zbliżyć się do zrozumienia swych
uzdolnień, a przeto pewniejszą stopą iść naprzód.
Dziś lekarz, u którego się zjawiamy, nie poprzestaje na
badaniu naszego organizmu. Rozpytuje nas o matkę i ojca,
dziada i babkę, nawet o linje boczne rodu. Tak samo powi-
nien postępować historyk, socjolog i filozof. Czym jesteśmy
dziś? Czym byliśmy w epoce krucjat? Czym w epoce kata'
kumb? A jeżeli nie braliśmy przez przodków w tym udziału,
to jednak całą naszą psychikę tacy właśnie kształtowali. Jak
ziemia, pozornie nieruchoma, bezwładnie naprzód pędzi, tak
nasza psychika, rzekomo około własnej tylko obracająca się
osi, pędzi wedle pchnięć z przed tysiącoleci i dziesięciotysiąco'
leci, jak i sama psychice pokoleń następnych pchnięć takich
udziela.
Przyczynić się do poznania orbity naszej psychiki, oto
filozoficzny cel tej książki, gdy celem specjalnym jest rozezna
nie podstawowych tajemnic astrologji chrześcijańskiej, która
ongi była królową nauk, wszystkie od siebie uzależniwszy.
Zdawałoby mi się, źe temat tej książki powinienby za-
interesować w równej mierze księdza, jak niedowiarka, przy'
rodnika, jak filozofa, społecznika, jak psychologa, literata, jak
i malarza. Ale to może nastąpi dopiero znacznie później, kie-
dy ręki, która te słowa pisze, już dawno nie będzie. Tym-
czasem książka moja będzie krążyła tylko w świecie wyżej
wspomnianym. Lecz to mi zupełnie wystarcza.
M
I. Astrologia i ofiara eucharystyczna
Chrześcijaństwo wypływa na powierzchnię dziejów w epoce,
kiedy światowładne cesarstwo rzymskie żyło pod urokiem
astrologji, która, jak to słusznie powiada Buche^Ledercą, była
ongi religjął).
Urokowi temu ulegają w równej mierze ludzie prości,
jak i cezarowie. Swetonjusz w Życiu Oktawiana Augusta pod
koniec rozdziału 44 pisze o nim: „Mieszkając w Apolonji,
wszedł na wykusz (pregula) matematyka (astrologa Teogena
w towarzystwie Agrypy: gdy Agrypie, który się go najpierw
radził, wielkie i nieprawdopodobne zwiastował rzeczy, August
wolał zamilczeć o godzinie swego urodzenia, z bojafni lub
wstydu, aby się czymś pośledniejszym nie okazał. Gdy jednak
po wielu naleganiach wreszcie to uczynił. Teogen zerwał się
i oddał mu cześć. August wnet tak uwierzył w swe przezna^
czenie, iz rozgłosił stan nieba w czasie swego urodzenia i me^
dal srebrny ze znakiem gwiazdy Koziorożca (sideris Capricorni),
pod którą się urodził, kazał wybić". Znak ten umieszcza na^
wet na sztandarach ufundowanych przez siebie legji2).
Dzień urodzin cesarza Augusta jest nam znany. W roz.
5 Swetonjusz pisze: „August urodził się za konsulatu Cyceron
na dnia 22 września przed samym wschodem słońca". Ponie*
waz wiemy choćby z Owidjuszowego Kalendarza Uroczystości,
mającego w oryginale tytuł „Fasti", w jakich znakach konste*
J) L'astrologie grecque, str. 1.
2) Alfred von Domaszewski. Abhandlungen zur roemischen Re^
ligion, str. 6—8.
lacyjnych przyjmowano wtedy przebywanie słońca w różnych
miesiącach, (aczkolwiek z dzieła tego doszło nas tylko sześć
pierwszych ksiąg, poświęconych miesiącom od stycznia do lip'
ca), przeto możemy sobie przy pomocy globusu astralnego
bardzo łatwo odtworzyć położenie ciał niebieskich, a więc ma'
terjał wróżebny astrologa Teogena. Był to czas jesiennego po'
równania dnia z nocą. Dnia 22 września słońce znajdowało
się w konstelacji Wagi. W ciągu dwóch godzin, nim wypły'
nęło na horyzont, przez dolny południk przechodziła konste'
lacja Koziorożca. W tym to czasie i pod tym znakiem rodził
się władca Rzymu, Italji i świata (Wiz. 1).
Nie bez przyczyny oświetliłem wróżbę astrologa Teogena
na globusie astralnym, albowiem Teogen nie inaczej postę'
pował. Jeżeli wogóle tak błyskawicznie zawyrokował, to nie'
tylko musiał posiadać globus astralny, który często obracał,
ale musiał również mieć go, jak się to mówi, w głowie.
Ze globusy astralne były w użyciu na kilkaset lat przed
pojawieniem się chrześcijaństwa i że były obracalne, wiemy
dziś na pewno z badań naukowych 3). Już Hipparch pracował
przy pomocy globusu astralnego. Roku 212 przed naszą erą
Marcelius przywozi z Syrakuz do Rzymu wspaniały spiżowy
globus astralny i ustawia go w świątyni Cnoty. Poezja po*
święcą mu swą uwagę4). Thiele5) i Boli6) wykazali wpływ
globusów astralnych na teksty starożytnych astronomów. „Jak
można się było inaczej upewnić", pyta Boli, „nietylko już co
do tego, które figury konstelacyjne znajdują się na wschodzie,
w górze, na zachodzie, ale nawet w najniższym punkcie pod
widnokręgiem?" To, co mówi Boli, stosuje się właśnie do
wróżby Teogena, gdyż figura konstelacji Koziorożca w chwili
narodzin cezara dołowała.
W znaku Koziorożca odradzało się podczas zimowego
przesilenia dnia z nocą Nieprzezwyciężone Słońce, z którym
był równany boski Apollo. Otóż cezar August, pod znakiem
Koziorożca zrodzony, nietylko uważał się za boga, ale nawet
uczty wzorem bogów odprawiał.
Wiadomo, że liczba uczestników biesiady zależna była
od pewnych nader starożytnych i zakorzenionych głęboko pod
jęć. Jeszcze późny Macrobius w wieku V wspomina, że na
pewnych wieczerzach sakralnych liczba uczestników nie może
być mniejsza niż Gracji, ani też większa niż Muz7). Ukażę
później wizerunki z trzema i dziewięcioma uczestnikami takiej
wieczerzy.
Ale widocznie inne liczby miały też swoje znaczenie,
między innemi dwunastka, święta liczba dwunastu bogów kon'
stelacyjnych zodjaku, skoro Swetonjusz w roz. 70 tak dalej
o Auguście pisze: „Dużo też rozpowiadano sobie o jego tajnej
3) Thiele, Antike Himmelsbilder, str. 27- 45.
4) Owidjusz, Fasti VI, 277 i nast.
5) Thiele j. w. str. 45 i nast.
6) Sphaera, str. 88 i nast.
7) Saturn. I, VII, 12.
r
10
wieczerzy, zwanej przez pospólstwo dwunastobogową (quae vulgo
SooSettociteoę vocabatur), w której uczestnicy brali udział, upo*
staciowani za bogów i boginie, zaś on sam za Apollina prze-
brany".
Cezar August umarł 14 roku naszej ery. Otói jest rze-
czą wielce znamienną, ze znakomity znawca katakumb rzym-
skich Garrucci w „Storia dell'arte cristiana" pokazuje nam
podobizną fresku (Wiz. 2), na którym zasiadło u wieczerzy
misteryjnej także dwanaście postaci, a pierwsza z nich po le-
wej nie pozostawia najmniejszej wątpliwości co do swego
charakteru8).
Wiz. 2.
Wraz z cezarem wszyscy sią grązą w astrologji, pociąga
niąci jej czarem nieprzepartym 9), kulty boga i bogow, życie
obywatelskie, publiczne i prywatne, nauka, sztuka. Wpływ
astrologji tak odbija sią w wojskowości na sztandarach rzym-
skich w ich rozmaitych znakach zodjakalnych 10) a w budow
nictwie na stawianiu septizonjózv (siedmiosfer^ czy sepfizodjów
(siedmioznaków), jak na symbolach konstelacyjnych wielu her
bów średniowiecznych n) i na 366 kolumnach meczetu Amru'ego
w Kairze, odpowiadających liczbie dni roku przestępnego,
w którym to meczecie dotąd odprawia sią nabożeństwo tylko
raz do roku, zaś w latach wielkich kląsk zbiera sią duchowień*
) Porów. Darembcrg i Saglio, Dictionnaire des antiquités gre^
cques et romaines, pod „Mapa“, fig. 4831.
9) Cumont, Die orientalischen Religionen im roemischen Heiden^
tum, str. 192.
10) Domaszewski j. w. w skorowidzu pod „Zodiakalzeichen”.
n) Myśl Niepodległa Nr. 185, str. 1385.
> i^ • ^
11
l
stwo wszystkich religji, jak w roku 1808, kiedy duchowieństwo
mahometańskie, chrześcijańskie z rabinatem żydowskim na
wspólne zebrało się modły, aby uprosić Boga o wylew Nilu.
Nawet malarstwo chrześcijańskie katakumb rzymskich
chce myśl swą religijną wyrazić astrologicznie* Najstarszy fresk
Łamania Chleba (Fractio Panis), czyli Ofiary Eucharystycznej,
poprzedzającej Komunję, a znajdujący się w Cappella Greca
katakumby św. Pryscylli i pochodzić mający z początku wtó'
rego stulecia naszej ery, został pomyślany i wykonany czysto
astrologicznie (Wiz. 3).
Wiz. 3.
Zamierzam fakt ten, nauce zupełnie nieznany, ukazać tu
i udowodnić z całą dokładnością a nawet drobiazgowością, od'
powiadającą jego doniosłości i niezwykłości.
2.
Otwieram cenną książkę niemiecką pod nagłówkiem
„Fractio panis (Łamanie chleba), najstarszy wizerunek ofiary
eucharystycznej w Cappella Greca, odkryty i objaśniony przez
Józefa Wilperta“ 12) i zatrzymuję wzrok na tablicy podwójnej
I2) Fractio panis. Die aeKeste Darstellung des eucharistischen
Opfers in der „Cappella Greca", entdeckt und erlaeutert von Joseph
Wilpert, mit 15 Tafeln und 20 Abbildungen im Text, Freiburg im Breis*
gau 1895, str. XII, 140, XVII, folio.
12
XIII'XIV. Następnie otwieram tom drugi pomnikowego dzieła
Wilperta „Malatury katakumb rzymskich" 13) na tablicy 15 Nr. 1.
Aby nie powtarzać długich tytułów, będę rzecz pierwszą
stale nazywał „Fractio", drugą zaś „Malatury",
Kto się zabiera do podobnego studjum, jak w danej chwili
ja, temu nie wystarcza zwiedzenie katakumb rzymskich. Zwie*
dzałem je przecież. Słusznie całkiem pisze Wilpert w przed'
mowie do swych dwóch ogromnych foljantów: „Studjowanie
Iresków cmentarzyskowych na miejscu jest bardzo utrudnione
nawet dla takich, którzy mieszkają w Rzymie; pomijając bo'
wiem trudności materjalne, nie wiem nawet, czyby znalazł się
śród cavatori taki, któryby do tego stopnia orjentował się
w labiryncie katakumb, izby zdołał odnaleść wszystkie obrazy.
Dla większości archeologów jest to wogóle niemożliwe, albo'
wiem zaledwie niewielu miewa szczęście przebywania czas
dłuższy w wiecznym mieście. Z tego powodu a następnie
wskutek stale postępującego blaknięcia fresków stawiłem sobie
za cel, aby przy sporządzaniu kopji osiągać możliwie najwięk-*
szą wierność" (Malatury I, VIIHX).
Dzieło to, nad którym Wilpert pracował piętnaście lat,
a które na 267 tablicach tomu wtórego zawiera przeszło 500
reprodukcji akwarelowych, zostało dokonane pod opieką Sie'
dzy Apostolskiej a przy poparciu materjalnym cesarza Wilhel'
ma II, oraz kardynała Koppa, któremu też Wilpert je zade'
dykował. Prócz tego ostatnią serję akwarel sporządziło W ił'
pertowi Towarzystwo Górresa, rozmaici uczeni specjaliści
pomagali mu radą i wskazówkami, a różni monsinjorowie
robili nawet korektę tomu pierwszego, zawierającego tekst,
gdyż Wilpert nie chciał być tylko wydawcą tego skarbu, ale
zarazem jego, historykiem i egzegetą. Z przyczyn, których
wyjawić nie może, ale których łatwo się dymyśleć, musiał
przed publikacją dwa razy całe dzieło przerabiać.
Otóż teraz czytelnik zrozumie, że wszelkie studja nad
malarstwem katakumbowym muszą się zacząć od tego, co
Wilpert zrobił. Dopiero posiadając w swej własnej pracowni
13) Die Malereien der Katakomben Roms, herausgegeben von Jo"
seph Wilpert, mit 267 Tafeln und 54 Abbildungen im Text, Freiburg
im Breisgau 1903, t. I str. XIX, 596, II tablic 267, folio.