Table Of ContentJOAN ROBINSON
SZKICE
O EKONOMII MARKSOWSKIEJ
Seria: Marksistowska
Tytuł oryginału: An Essay on Marxian Economics.
The Accumulation of Capital. Introduction by Joan Robinson.
Open Letter from a Keynesian to a Marxist.
Joan Robinson: An Essay on Marxian Economics
The Macmillan Press Ltd, 1942
Copyright © 1942 by Joan Violet Robinson
First published in English by Palgrave Macmillan, a division of Macmillan
Publishers Limited under the title An Essay on Marxian Economics by Joan
Robinson. This edition has been translated and published under licence
from Palgrave Macmillan. The author has asserted her right to be identified
as the author of this work.
Copyright for Polish translation by Helena Hagemejerowa, i960:
An Essay on Marxian Economics
The Accumulation of Capital. Introduction by Joan Robinson.
Copyright for Polish translation by Joanna Bednarek, 2015:
An Essay on Marxian Economics - Preface to the Second Edition.
Open Letter from a Keynesian to a Marxist.
Redakcja: Marcin Czachor, Agnieszka Kowalczyk
Redakcja językowa: Magdalena Bednarek
Korekta: Anna Wojczyńska
Skład: Maciej Mikulewicz
Projekt graficzny okładki: Bartłomiej Stroiński
Zdjęcie Joan Robinson na czwartej stronie okładki:
Użyto fragmentu dzieła autorstwa: Punt, [...] / Anefo na licencji CC BY-SA 3.0
Pierwsze wydanie: Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa i960
©Wydawnictwo Ekonomiczne „Heterodox” 2016
ISBN 978-83-943671-0-7
WYDAWNICTWO EKONOMICZNE „HETERODOX”
ul. Mostowa 10, 61-854 Poznań
tel. 61 668 821 341
heterodox.pl, e-mail: wydawnictwoheterodox(®gmail.pl
SPIS TREŚCI
LIST OTWARTY KEYNESISTKI DO MARKSISTY 5
WPROWADZENIE DO AKUMULACJI KAPITAŁU RÓŻY LUKSEMBURG 11
SZKICE O EKONOMII MARKSOWSKIEJ 29
Przedmowa do wydania drugiego 30
Słowo wstępne 44
Rozdział I: wprowadzenie 47
Rozdział II: definicje 51
Rozdział III: teoria wartości oparta na pracy 54
Dodatek: Wartość w gospodarce socjalistycznej 66
Rozdział IV: długookresowa teoria zatrudnienia 71
Rozdział V: malejąca stopa zysku 76
Rozdział VI: popyt efektywny 82
Rozdział VII: ortodoksyjna teoria zysku 90
Rozdział VIII: ogólna teoria zatrudnienia 100
Rozdział IX: konkurencja niedoskonała 109
Rozdział X: płace realne i pieniężne 117
Rozdział XI: analiza dynamiczna 126
HELENA HAGEMEJEROWA (1921-2001) 129
INDEKS 132
LIST OTWARTY KEYNESISTKI DO MARKSISTY
Muszę cię ostrzec, że będzie Ci bardzo trudno czytać ten list. Nie dlatego,
by był trudny - nie zamierzam męczyć Cię algebrą czy krzywymi obojęt
ności - ale dlatego, że będzie dla Ciebie na tyle szokujący, że nie będziesz
zdolny go przetrawić. Chciałabym zacząć od uwagi o charakterze osobi
stym. Jesteś bardzo uprzejmy i dbasz o to, żebym tego nie dostrzegła, nie
mniej, ponieważ jestem ekonomistką burżuazyjną, możesz być zaintere
sowany słuchaniem mnie tylko po to, by usłyszeć, jaki konkretnie rodzaj
bzdur mówię. Co gorsza, jestem lewicową keynesistką. Wyciągałam różo
we, nie zaś niebieskie wnioski z Ogólnej teorii na długo zanim została opub
likowana (miałam przywilej należeć do grupy przyjaciół współpracujących
z Keynesem w czasie, gdy pisał tę pracę). Byłam zatem jedną z pierw
szych kropel, które wpadły do słoika z etykietką „lewicowy keynesizm”.
Co więcej, obecnie stanowię dużą część jego zawartości, ponieważ jej reszta
w międzyczasie z niego wyciekła. Teraz wiesz już to, co najgorsze.
Chciałabym jednak, byś myślal o mnie w sposób dialektyczny. Pierwsza
zasada dialektyki głosi, że znaczenie danego twierdzenia zależne jest od tego,
co twierdzenie to neguje. To samo twierdzenie ma zatem dwa przeciwstaw
ne znaczenia w zależności od tego, czy docieramy do niego z góry, czy z dołu.
Wiem mniej więcej, skąd dotarłeś do Keynesa, i w pewnym sensie rozumiem
Twój punkt widzenia. Użyj więc dialektyki i spróbuj zrozumieć mój.
Studiowałam w czasach, gdy wulgarna ekonomia znajdowała się w szcze
gólnie wulgarnym stanie. Liczba bezrobotnych w Wielkiej Brytanii nigdy
nie spadła poniżej miliona, podczas gdy mój promotor twierdził, że bezro
bocie jest logicznie niemożliwe ze względu na prawo Saya.
Następnie pojawił się Keynes, dowodząc, że prawo Saya to bzdura
(to samo, oczywiście, zrobił Marks, jednak mój promotor nigdy nie zwrócił
mojej uwagi na poglądy Marksa w tej kwestii). Co więcej (i jest to powód,
dla którego jestem właśnie keynesistką lewicową) dostrzegłam od razu,
że Keynes dowodzi, iż bezrobocie będzie twardym orzechem do zgryzienia,
ponieważ nie jest przypadkowe - pełni określoną funkcję. Krótko mówiąc,
dzięki Keynesowi w mojej głowie zagnieździła się idea rezerwowej armii
pracy, przed którą tak wytrwale bronił mnie promotor.
5
SZKICE O EKONOMII MARKSOWSKIEJ
Jeśli masz w sobie choć szczyptę dialektyki, dostrzeżesz, że zdanie
„jestem keynesistką” ma zupełnie inne znaczenie, niż zdanie „jestem
keynesistą” wypowiedziane przez Ciebie (choć, oczywiście, nie mógłbyś
wypowiedzieć takiego zdania).
Zamierzam teraz powiedzieć coś, co Cię zmrozi albo podniesie Ci
ciśnienie (w zależności od Twojego temperamentu) i utrudni zrozumie
nie reszty listu: rozumiem Marksa znacznie lepiej niż Ty (za chwilę, o ile
nie jesteś jeszcze ogłuszony albo nie gotujesz się z wściekłości, podam
Ci interesujące historyczne wyjaśnienie, dlaczego tak jest).
Kiedy mówię, że rozumiem Marksa lepiej niż Ty, nie mam na myśli tego,
że znam jego prace lepiej. Jeśli zaczniesz zarzucać mnie cytatami, będę
bezradna. W gruncie rzeczy odmawiam udziału w tej grze, zanim jeszcze
ją zaczniesz.
Mówiąc, że rozumiem Marksa lepiej niż Ty, chcę powiedzieć, że ja
mam go we krwi, a Ty na języku. Weźmy przykład: ideę, że kapitał stały
jest ucieleśnieniem siły roboczej wydatkowanej w przeszłości. Dla Ciebie
jest to coś, czego trzeba dowodzić za pomocą mnóstwa heglizmów i non
sensów. Ja z kolei mówię (choć nie używam tak górnolotnej terminologii):
„Oczywiście - a czym ma być?”.
Dlatego tak mnie dezorientujesz - kiedy tego dowodzisz, zaczynam
myśleć, że mówisz o czymś innym (i nie potrafię dociec, o czym), czego
należy dowieść.
Przypuśćmy, że oboje chcemy przypomnieć sobie jakiś kłopotliwy frag
ment z Kapitału. Co robisz? Sięgasz po książkę i czytasz dany passus. Co ja
robię? Biorę starą kopertę i próbuję rozwiązać problem.
Teraz powiem coś jeszcze gorszego. Załóżmy, jako ciekawostkę, że fak
tycznie go rozwiążę i zorientuję się, że rozwiązanie znajdujące się na mojej
starej kopercie jest inne od tego znajdującego się w książce. Co wtedy robię?
Sprawdzam moją pracę, i jeśli nie znajdę w niej błędu, szukam go w książce.
Przypuszczam, że w tej chwili mogłabym równie dobrze przestać pisać, po
nieważ myślisz, że oszalałam. Jeśli jednak zdołasz czytać dalej, wyjaśnię Ci to.
Jak wspomniałam, wychowałam się w Cambridge, w okresie, gdy wul
garna ekonomia osiągnęła szczyt wulgarności. Zarazem jednak w obrębie
tej gadaniny zachowało się cenne dziedzictwo - nawyk myślenia Ricarda.
6
LIST OTWARTY KEYNESISTKI DO MARKSISTY
Nie jest to coś, czego można się nauczyć z książek. Czy gdybyś chciał
opanować jazdę na rowerze, zamówiłbyś kurs korespondencyjny? Nie: poży
czyłbyś stary rower, wsiadł na niego, spadał, obijał sobie kostki i chwiał się -
aż wreszcie okazałoby się, że proszę bardzo! - umiesz jeździć na rowerze.
Kurs ekonomii w Cambridge polegał właśnie na czymś takim. A podobnie
jak w przypadku jazdy na rowerze, kiedy już umiesz to robić, staje się to
Twoją drugą naturą.
Kiedy czytam fragment Kapitału, przede wszystkim staram się okreś
lić, które znaczenie zmiennej c miał na myśli w danym miejscu Marks;
czy chodzi o całkowity zapas ucieleśnionej pracy (często nie zaprząta on
sobie głowy precyzowaniem, o co chodzi - trzeba to wywnioskować z kon
tekstu), a potem mogę dalej jechać na moim rowerze w poczuciu swojs-
kości.
Marksista podchodzi do tego inaczej. Wie, że Marks tak czy inaczej
zawsze będzie miał rację, po co więc marnować wysiłek intelektualny
na określanie, czy c oznacza zapas, czy przepływ?
Później natykam się na miejsce, w którym Marks twierdzi, że chodzi
mu o przepływ, choć z kontekstu wynika jasno, że powinno chodzić
o zapas. Uwierzyłbyś, co wtedy robię? Zeskakuję z roweru, poprawiam
błąd, potem wskakuję znowu i jadę dalej.
Załóżmy teraz, że mówię marksiście: „Spójrz na to - chodzi mu o zapas,
czy o przepływ?”. Marksista odpowiada: „c oznacza kapitał stały”, i wygła
sza krótki wykład na temat filozoficznego sensu pojęcia kapitału stałego.
Mówię: „Zostawmy kapitał stały; czy nie pomylił przepływu z zapasem?”.
Marksista odpowiada: „Jak mógł się pomylić? Nie wiesz, że był geniu
szem?”. Potem wygłasza krótki wykład na temat geniuszu Marksa. Wtedy
myślę sobie: ten człowiek być może jest marksistą, ale nie wie zbyt wiele
na temat geniuszy. Według niego zwykły, pracowity umysł posuwa się krok
za krokiem, mając czas na ostrożność i unikanie potknięć. Geniusz z kolei
nosi siedmiomilowe buty i biegnie naprzód, pozostawiając za sobą szla
czek drobnych błędów (i kto by się tym przejmował?). Mówię: „Zostawmy
geniusz Marksa. Chodzi o zapas czy o przepływ?”. Wtedy nasz marksista
obrusza się nieco i zmienia temat. A ja myślę sobie: ten człowiek może być
marksistą, ale nie ma pojęcia o jeździe na rowerze.
7
SZKICE O EKONOMII MARKSOWSKIEJ
Interesujące i intrygujące jest w tym wszystkim to, że ideologia,
która jak mgła spowijała mój rower, gdy po raz pierwszy na niego wsko
czyłam, była zupełnie odmienna od ideologii Marksa - a jednak mój ro
wer powinien być taki sam, jak jego, tylko wyposażony w kilka nowoczes
nych udogodnień i kilka nowoczesnych niedogodności. To, co zamierzam
teraz powiedzieć, jest bardziej po Twojej myśli, dlatego możesz się na chwilę
odprężyć.
Ricardo działał w szczególnym momencie, w którym angielska historia
skręcała tak gwałtownie, że stanowiska postępowe i reakcyjne zamieniły
się miejscami w ciągu jednego pokolenia. Znalazł się na samym zakręcie
w chwili, gdy kapitaliści zajmowali miejsce arystokracji jako klasa faktycz
nie panująca. Ricardo był po stronie postępowej. Jego głównym celem było
wykazanie, że właściciele ziemscy pasożytują na społeczeństwie. Dzięki
temu był pod pewnym względem orędownikiem kapitalistów. Stanowili
oni według niego produktywne siły społeczeństwa, przeciwstawiane
pasożytom. Opowiadał się raczej za kapitalistami przeciwko właścicielom
ziemskim niż za robotnikami przeciwko kapitalistom (Żelazne Prawo
Płac sprawiało, że niezależnie od okoliczności sytuacja robotników
nie przedstawiała się dobrze).
Ricarda zastąpili dwaj zdolni i dobrze wyedukowani uczniowie - Marks
i Marshall. W międzyczasie angielska historia znowu wykonała zakręt,
a właściciele ziemscy przestali być głównym problemem. Teraz stali się
nim kapitaliści. Marks przekształcił argument Ricarda w następujący spo
sób: kapitaliści są zupełnie jak właściciele ziemscy. Marshall z kolei przek
ształcił go inaczej: właściciele ziemscy są zupełnie jak kapitaliści. Na roz
stajach historii widzimy więc dwa niemal tak samo skonturowane rowery,
z których jeden podąża w prawo, drugi zaś w lewo.
Marshall dokonał czegoś donioślejszego niż zmiana odpowiedzi. Zmie
nił samo pytanie. Dla Ricarda teoria wartości stanowiła środek umożliwia
jący badanie podziału łącznej produkcji na płace, rentę i zysk, z których to
kategorii każda traktowana była jako całość. To wielkie pytanie. Marshall
przekształcił kwestię wartości w małe pytanie: dlaczego jajko kosztuje wię
cej niż filiżanka herbaty? Pytanie może być małe, ale jest bardzo trudne
i złożone. Skonstruowanie jego teorii wymaga dużo czasu i algebry. Dlatego
dostarczało zajęcia wszystkim uczniom Marshalla przez pięćdziesiąt lat.
8
LIST OTWARTY KEYNESISTKI DO MARKSISTY
Nie mieli więc czasu na myślenie o wielkich pytaniach, a nawet na pamię
tanie, że istniało jakieś wielkie pytanie, ponieważ musieli harować nad te
orią ceny filiżanki herbaty.
Keynes przywrócił pytaniu jego pierwotną formę. Zaczął myśleć w ka
tegoriach Ricarda: zajmijmy się produkcją jako całością, po co zaprzątać
sobie głowę filiżanką herbaty? Kiedy myśli się w kategoriach produkcji
jako całości, ceny względne - w tym cena względna pieniądza i pracy -
znikają z pola widzenia. Poziom cen zostaje ujęty w argumentacji,
ale jako komplikacja, nie jako główny element. Jeśli ma się odrobinę prak
tyki w jeździe na rowerze Ricarda, nie trzeba zatrzymywać się i zastana
wiać, co robić w takim wypadku - po prostu się to robi. Zakłada się nie
istnienie komplikacji do czasu rozwiązania głównego problemu. Dlatego
Keynes rozpoczął od usunięcia z drogi kwestii cen nominalnych. Filiżanka
herbaty Marshalla rozwiała się w powietrzu. Jeśli jednak nie można wyko
rzystać pieniądza, jaką przyjąć jednostkę wartości? Godzinę czasu pracy.
To najporęczniejsza i najrozsądniejsza jednostka wartości, dlatego natu
ralnie należy ją przyjąć. Niczego nie trzeba udowadniać, po prostu się ją
przyjmuje.
Wracamy zatem do wielkich pytań Ricarda, wykorzystując przy tym
Marksowską jednostkę wartości. Na co się skarżysz?
I na litość boską, nie mieszaj w to Hegla. Jaki interes ma Hegel w tym,
żeby wtrącać się między Ricarda a mnie?
9