Table Of ContentPolityka natury
Seria Idee 14
Seria wprowadza w polski obieg idei najważniejsze prace z zakresu
filozofii i socjologii politycznej, teorii kultury i sztuki. W serii
publikowane są przekłady, a także prace polskich autorów
oraz wznowienia. Jej głównym celem jest systematyczna budowa
intelektualnej bazy dla ruchów lewicowych oraz aktywne włączanie
w polskie debaty publiczne nowych dyskursów krytycznych.
Chodzi o radykalną zmianę języka publicznego, a co za tym idzie
sposobów myślenia o najistotniejszych kwestiach współczesności.
Bruno Latour
Polityka natury
Nauki wkraczają do demokracji
PRZEŁOŻYŁA AGATA CZARNACKA
wstçp Maciej Gdula
Wydawnictwo Krytyki Politycznej
WARSZAWA 2009
Bruno Latour, Polityka natury. Nauki wkraczają do demokracji
Warszawa 2009
Tytuł oryginału: Politiques de la nature: Comment faire entrer les sciences en démocratie
Copyright © Editions La Découverte, Paris, France, 2004
Copyright © for this édition by Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2009
Copyright © for the Préfacé by Maciej Gdula, 2009
Wydanie pierwsze
ISBN 978-83-61006-41-1
III HEINRICH BÖLL STIFTUNG
WARSZAWA
Książka ukazuje się przy wsparciu Fundacji im. Heinricha Bölla.
Wydawnictwo Krytyki Politycznej
Seria Idee »14
WSTĘP
Maciej Gdula
Natura umarła, niech żyje polityka!
Niewielu jest autorów, po przeczytaniu których nic nie jest już takie samo.
Chociaż Bruno Latour programowo odcina się od chęci rewolucjonizowa
nia czegokolwiek, to po lekturze jego książek niełatwo jest spoglądać na
świat w stary sposób. Nie ma już dawnej natury, polityki, zwierząt, tech
niki czy człowieka. W głowie krążą nam używane przez Latoura terminy:
sieci, próby siły, sojusze, translacje i aktorzy. Nie mamy jednak poczucia,
że chodzi mu po prostu o kuglowanie nowymi pojęciami, ale o realny wy
siłek tworzenia myśli, która może się przyczynić do odnowienia polityki.
Nowoczesna konstytucja
Żeby dowartościować politykę rozumianą jako możliwość podejmowania
decyzji i narzędzie partycypacji, najpierw trzeba odczarować konstrukcje
zamykające nas w żelaznych klatkach konieczności, realizmu i oczywisto
ści. Zasadniczą konstrukcją tego rodzaju jest dla Latoura coś, co określa
mianem nowoczesnej konstytucji.
Nowoczesna konstytucja dzieli świat na dwie części - Naturę i Kulturę.
Natura to świat rzeczy pozbawionych głosu. Kultura to świat mówiących
ludzi. Między rzeczami istnieją stosunki niepodlegające negocjacjom, bo
zależą one od praw przyrody. Stosunki między ludźmi zależą z kolei od
dobrowolnego lub wymuszonego konsensu. Istnienie nowoczesnej kon
stytucji nie oznacza wcale, że nowoczesność rozdzieliła ostatecznie na
turę od kultury. Jest dokładnie odwrotnie. Mikroorganizmy, aparatura
techniczna, ludzie i znaczenia połączeni są ze sobą silnymi zależnościami.
6 ■ MACIEJ GDULA
Jak dowodzi Latour, ścisły podział na naturę i kulturę pozwolił w istocie
wymieszać to, co ludzkie (kulturowe) z tym, co nie-ludzkie (naturalne),
i utworzyć z nich długie i stabilne sieci na skalę niespotykaną w społe
czeństwach przednowożytnych1.
Choć nowoczesna konstytucja długo umożliwiała skuteczne budo
wanie sieci, to dzisiejszych problemów, takich jak dziura ozonowa, efekt
cieplarniany czy zagrożenia związane z produkcją żywności na maso
wą skalę, nie można dobrze zrozumieć, jeśli zachowa się ścisły podział
na to, co naturalne i niezależne od działania człowieka oraz na to, co
ludzkie i podlegające negocjacjom. Latour podkreśla, że polityka eko
logiczna uprawiana w ramach nowoczesnej konstytucji będzie zarówno
nieskuteczna, jak i niedemokratyczna.
Taką politykę uprawiają ruchy ekologiczne głoszące, że należy przy
wrócić odpowiednie relacje między naturą a społeczeństwem. Społe
czeństwo jest oskarżane o nadmierną ekspansję i naruszanie granicy
między światem natury i światem człowieka. Aby przywrócić naruszoną
harmonię, natura powinna być zostawiona samej sobie. O konieczności
oddzielenia natury od wpływu ludzi ekologowie przekonują, odwołując
się do autorytetu nauki. Nauka używana jest tym samym jako narzędzie
ucinania dyskusji - kto się nie zgadza, albo jest ignorantem, albo kie
ruje się swoim partykularnym interesem. To wszystko sprawia, że po
lityka ekologiczna - choć potrzeba jej, jak nigdy dotąd - nie znajduje
wystarczającego poparcia. Skoro każdy, kto nie przyłącza się do ekolo
gów zostaje obwołany głupcem lub egoistą, kurczy się obszar negocjacji
i wspólnotowej polityki. Kształtuje się większość - fatalistycznie prze
konana o tym, że w kwestii ekologii nic nie da się zrobić, bo zrobienie
czegokolwiek oznaczałoby kres naszej cywilizacji - i mniejszość prze
konana o swej słuszności, ale nieskuteczna we wdrażaniu swoich idei
w życie.
Krytykując ekologów, Latour przychylniejszym okiem patrzy jednak
na ich praktyczną działalność. Zwraca przy tym uwagę na rozdźwięk
między filozofią ekologów a ich postępowaniem. Ekolodzy przekonują, 1
1 Bruno Latour, Polityka natury, przeł. Agata Czarnacka, Wydawnictwo Krytyki
Politycznej, Warszawa 2009; Bruno Latour, Nous n’avons jamais ete modernes, Oficyna
Naukowa, w przygotowaniu.
NATURA UMARŁA, NIECH ŻYJE POLITYKA! ■ 7
że chronią naturę, ale ta ochrona wiąże się z coraz większym nasyce
niem natury ludźmi (działaczami, strażnikami przyrody, naukowcami);
mówią, że działają w imieniu całości, ale zawsze koncentrują się na
konkretnej sprawie (wieloryby, słonie, doliny rzek); twierdzą, że opisują
złożone układy, a cały czas mówią o układach hierarchicznych (ludzie
dominujący nad naturą).
Latour przekonuje, że aby naprawdę zmierzyć się z problemami
ekologicznymi, trzeba wziąć na poważnie nie filozofię, ale praktyczne
działania ekologów i zrozumieć warunki, w jakich osadzone jest pro
wadzenie polityki ekologicznej. Innymi słowy: musimy zrozumieć, na
czym polega sieciowe myślenie o świecie.
Koniec natury, jaką znamy
Dobrze obrazują to analizy Timothy Mitchella inspirującego się teorią La-
toura2. Przenieśmy się do Egiptu w roku 1942. Pojawiło się tam wtedy
dwóch najeźdźców: Niemcy i komary. Niemcy wjechali z łoskotem na
czołgach, komary zjawiły się niepostrzeżenie, ale to one zabiły więcej
ludzi, roznosząc malarię. Ofiary komarów zostały zapomniane tylko
dlatego, że nie zabili ich ludzie, a malaria traktowana jest po prostu jak
zjawisko naturalne.
W rzeczywistości w historii epidemii połączyło się kilka czynni
ków. Pierwszym z nich była realizowana w ramach rządowych planów
modernizacji budowa tam na Nilu i nowych systemów nawadniania.
Drugim było używanie na wielką skalę (Egipt był w tym zakresie przed
wojną w światowej czołówce) nawozów pozwalających zwiększać plony.
Trzecią ważną kwestią było przecięcie podczas wojny szlaków handlo
wych łączących Egipt z innymi krajami. Malaria występująca na połu
dniu Egiptu powoli przemieszczała się na północ. Komary przenosiły
się na glonach rozwijających się na skutek wzrostu żyzności wód spo
wodowanej nawożeniem. Glony formowały wyspy, na których koma
ry, jak na naturalnych statkach, podróżowały w dół rzeki. W dodatku
2 Timothy Mitchell, Rule of Experts, University of California Press, Berkeley 2002,
s. 21-28. Streszczenie opowieści Latoura o Ludwiku Pasteurze, pokazującej na innym
przykładzie logikę myślenia sieciowego, można znaleźć w moim tekście Nie-ludzcy so
jusznicy, w: „Krytyka Polityczna” 2008, nr 15.
8 ■ macie; gdula
nowo zbudowane systemy irygacyjne umożliwiały komarom zbliżenie
się do siedzib ludzkich. Przecięcie szlaków handlowych w czasie woj
ny uniemożliwiło dostawy nawozów produkowanych poza Egiptem,
co doprowadziło do spadku zbiorów. Słabe zbiory oznaczały niedoży
wienie ludności, a osłabione głodem organizmy o wiele gorzej znosiły
chorobę.
Epidemia nie była zatem naturalnym zjawiskiem zależnym wy
łącznie od działania praw przyrodniczych, ale wydarzeniem łączącym
rozmaite elementy, które tradycyjne myślenie umieszcza w osobnych
przegródkach. Mamy tutaj pierwotniaki wywołujące malarię, koma
ry wykorzystujące do swojej ekspansji technologiczne przemiany Nilu,
idee modernizacji rozumianej jako wzrost produktywności, osłabione
organizmy, przecięcie szlaków handlowych przez wojnę itd. Rzeczywi
stość to nie oddzielone od siebie natura i kultura, ale sieci złożone z róż
norodnych aktorów zarówno ludzkich, jak i nie-ludzkich.
Latour wzywa, by wyciągnąć ostateczne konsekwencje z tego, że nie
mamy do czynienia z niezmienną naturą znajdującą się na zewnątrz,
ale z mieszaninami tego, co ludzkie i nie-ludzkie. Polityka ekologiczna
nie może zajmować się naturą dla jej własnego dobra, nie może dążyć
do przywrócenia równowagi albo ochrony przyrody przed działaniem
człowieka. Najważniejszym wkładem ekologii politycznej do demokra
cji jest to, że jej praktykowanie oznacza zawieszenie pewności odnośnie
do tego, co dobre jest osobno dla ludzi i dla nie-ludzi. Trzeba uznać, że
mierzymy się z rzeczywistością ryzykownych związków i ryzykownych
obiektów uznając, że istnieje wielu aktorów, których trzeba wziąć pod
uwagę.
Aktorzy, sojusze i polityka
Intuicyjnie pojmujemy aktorów jako niezależne byty posiadające okre
śloną tożsamość niezależną od relacji, w jakie wchodzą z innymi byta
mi. Jak zatem rozumieć to, że liczba bakterii w ciele człowieka przekracza
liczbę jego własnych komórek? Bez tych bakterii odporność gwałtownie
się obniża i szanse człowieka na prowadzenie normalnego życia znacznie
spadają. Aktor nie tylko nie jest niezależny, ale nie może być zdefiniowany
poza relacjami łączącymi go z innymi. Nie znaczy to, że jest plastyczną
NATURA UMARŁA, NIECH ŻYIE POLITYKA! ■ 9
masą, którą można lepić dowolnie w zależności od sytuacji. Aktorzy nie
mają esencji, mają jednak swoje zwyczaje i granice zmiany. Polityka eko
logiczna jest ważna dlatego, że pozwala określić rozciągliwość tożsamości
aktorów i znaleźć dla nich modus vivendi.
Zazwyczaj gdy chce się dołożyć ekologii, redukuje się ją do troski
o żabki. Zamiast zaprzeczać, trzeba wyraźnie stwierdzić: tak, chodzi tak
że o żabki, tak samo jak o wszystkie inne byty, z którymi ludzie dzielą
wspólny świat. Rzecz nie w tym, aby wszystko, co nie jest człowiekiem
objąć ochroną, ale tak negocjować wzajemne tożsamości i interesy, aby
móc wspólnie mieszkać. W tym celu będziemy musieli odpowiedzieć na
przykład na pytanie o rozciągliwość zwyczajów ropuch w relacji do nasy
pów autostrad:
Opowiada się na przykład, że specjaliści od zachowania ropuch przekształcili
ich obyczaje w niepodlegające dyskusji esencje, przez co firmy budujące drogi
zmuszone zostały do drążenia w nasypach kosztownych „ropuszych rowów”,
aby zwierzątka te mogły dostać się z powrotem do miejsca swoich narodzin.
Jednak wydaje się, że interpretacje Freuda nie były w tym przypadku na miej
scu - ropuchy nie starały się, tak jak ludzie, powrócić do macierzystego bagni-
ska. W końcu zaobserwowano, że ropuchy, napotkawszy wodę u stóp nasypu,
wierzyły święcie, iż oto wróciły do kolebki i tam składały swoje niezliczone jaj
ka, wcale nie kwapiąc się do wykorzystywania kosztownych, acz niebezpiecz
nych tuneli. Doświadczenie to pokazało, że miejsce składania jaj zmieniło się
z esencji w zwyczaj - to, co negocjacjom nie podlegało, okazało się negocjo-
walne, a otwarty konflikt pomiędzy płazami a autostradą zmienił swoją formę...
Jak zobaczymy później, kompozycja wspólnego świata w toku doświadczeń
i dyskusji nie będzie możliwa, dopóki jego mieszkańcy nie zgodzą się przejść
od polemiki esencji do godzenia obyczajów.3
Zamiast nieprzekraczalnego konfliktu między człowiekiem a przyro
dą mamy poszukiwanie takich rozwiązań, które pozwolą jak największej
liczbie aktorów funkcjonować we wspólnym świecie.
Jedną z największych przeszkód w uprawianiu polityki jest podtrzy
mywanie podziału na sferę instrumentalną ograniczoną do efektywnego
posługiwania się technologią i sferę autoteliczną, gdzie zasadniczą rolę
odgrywa porozumienie między ludźmi. Morze atramentu wylano na te
3 Bruno Latour, Polityka natury, niniejsze wydanie, s. 134-135.
10 ■ MACIEJ GDULA
mat instrumentalizowania sfery komunikacji przez technologię i interesy4.
Jednak mimo to przyjmuje się zazwyczaj, że technologia sama w sobie
nie jest negocjowalna i polityczna. Jeśli już pojawiają się pomysły, że
technologia nie jest zupełnie niezależna od kultury, to przyjmują one
formę twierdzeń o tym, że wszystkie praktyki naukowe i technologiczne
są tylko odbiciem wartości lub stosunków władzy. Latour chce rozsze
rzyć zakres polityki na technologię, unikając jednocześnie pokusy jej
demaskowania jako zbrojnego ramienia władzy. Dzięki temu możemy
analizować technologię, zadając pytania o to, jak transformuje ona inte
resy różnych aktorów, komu dodaje sprawności a kogo wyklucza. Choć
uwodzą nas na przykład możliwości otwierane przez koleje wielkich
prędkości, powinniśmy postawić sobie kilka ważnych pytań. Kto dzięki
szybkim kolejom będzie mógł się poruszać, oszukując czas, a kto zosta
nie w tyle? Dla kogo powstanie tych kolei oznacza wzrost bezpieczeń
stwa, a dla kogo wzrost ryzyka5.
Tak rozumianą politykę trudno jednak osadzić w ramach nowocze
snej konstytucji i dlatego właśnie Latour zgłasza propozycję stworzenia
nowej konstytucji. Stara konstytucja dążyła do zapewnienia jedności na
zawsze i wszystkim. Żeby to osiągnąć, dążono do sztywnego zdefiniowa
nia podstawowych tożsamości aktorów i marginalizowano niewygodne
opinie i przekonania. Nowa Konstytucja ma zapewniać uwzględnie
nie wielości opinii w procesie niekończącej się unifikacji i konstrukcji
wspólnego świata. Latour proponuje zrezygnować z podziału na Naturę
i Kulturę i odpowiadającej im dychotomii faktów i wartości. Projekt no
wej konstytucji przedstawiony w Polityce natury jest bardzo szczegóło
wy i żadne streszczenie - także to, które sam autor zamieszcza pod ko
niec książki - nie zastąpi lektury całości. Ważne jest jednak zrozumienie
podstawowej myśli przyświecającej Latourowi. W starej konstytucji py
tanie o wspólne dobro (wartości) oddzielone było od pytania o wspólny
świat (fakty). Latour chce, aby te pytania stawiać jednocześnie i budo
wać dobry wspólny świat.
4 W tej kwestii Latour polemizuje przede wszystkim z projektem emancypacyjnym
Jurgena Habermasa.
5 Zob. Karol Templewicz, Fałszywy dobrobyt, tekst na www.krytykapolityczna.pl.