Table Of ContentNOWY PRZEKŁAD
DZIEJOPISÓW TURECKICH,
DOTYCZĄCYCH SIĘ
HIST ORY! POLSKIEJ,
* S7.CZEGÓT.NIl!j
Tarychy Wasyf Efendego.
tkAisu hjcoxj j
Nauka nie udziela z siebie ni odrobiny nikomu,
dopóki się człowiek jój nie odda w całofici.
Jf'aasaf.
PRZEZ
Warmijczyka Ignacego Pietraszewskiego
doktora filozofii—-członka towarzystwa germańskiego, przyjaciół nauk
wschodnich — członka towarzystwa numizmatycznego w Londynie —
członka tegoż towarzystwa w Berlinie — professora
języków wschodnich.
Tom I.
■iL l>ntiiyHgVl-
BERLIN
W K S I Ę G A U NI II. It E H It A.
18 40.
We.
Biblioteka Narodowa
Warszawa
30001002128165
V £
d/UK
0 F I A II A.
Szlachetnym tylko i wiernym rodzinnej ziemi mojej Bra
ciom — nie zaś tym, którzy z uszczerbkiem Ojczyzny, ob
cym zaprzedali swą uczoność, myśli, uczucia, słowem całą
osobistość swoję, poświęcam obecne wydanie — nikogo bo
wiem z obcych ono nie obchodzi tyle, jak tych, którzy czują i
cenią myśli nawet Persa, mówiącego:
ut? Cr^-5 L55
j Jijp y\ o'
Ej Watan! bi rui tu, zende mitewan bud, weli on
—
zendegyi, ez liezar murden better est!
„Żyć można bez ciebie i nie w tobie, — o zienjio
„moja rodzinna! — jednakże — gorszóm jest takie życie, jak
„tysiąc razy umierać — i odżyć znowu na chwilę!"
PRZEDMOWA*
On esy ajed ze ghejb, bi ejb est —
„Dla prawdy nic masz grzechu.11
Nie zwyczaj hucznej przedmowy, co jakby dla okrasy, dla
ponęty, dla ułudy, przy każdćm nieomal dziele napotykamy,
powodował mnie do napisania tych kilku słów wstępnych,
ale potrzeba raczój objaśnienia czytelnika z tóm, co jest osno
wą, powodem i celem przekładu mego. Zresztą nie chęć
sławy, ale obowiązek służenia sprawie ogólnćj, narodowój
był mi bodźcem do złożenia tego pierwszego kłosu żniwa
mego, na ołtarzu Matki Ojczyzny: —
W roku 1825 wyszło w Warszawie dzieło Pana Sęko
wskiego, pod nazwą: Collectanea. — Jcstto przekład z ture
ckiego języka wojen Osmańskich z Połską.
Dynastya Turków dziś panujących w Konstantynopolu,
po upadku panów swoich, t.j. Seldzuków Anatolskich, roz-
gromiouych (708 — J. C. 1308) potęgą Mogołów, rozwi-
VI
nęła szczep swój z Osmana, niemożnego księcia, który w Brusa
tak tron jako i stolicę swoję założył roku hidżry 726 —
J. C. 1326.
Dzieje rozwijania się tego nowego dla Europy państwa,
przepełnione są wielu bajkami, które przewyższają cuda na
wet Proroka; boć te rozogniały korzystnie pod ów czas
przepełniony fanatyzmem umysł narodu tureckiego, i dziś go
jeszcze choć nieco słabiej rozogniają.
Raz osiedlony ów naród w Europie, znalazł nieulę-
kłych sąsiadów w Rzeczypospolitej Polskiej, z którymi krwa
we staczał boje, i przechował nie jeden w czaso-pismach
swoich chwały godny pomnik walecznych Ojców naszych.—
Pierwszy z Turków Motta Seadeddin Mohemmed Hassan,
zwany pospolicie Chodzą Efendy, zebrał z różnych podań hi-
storyą tworzenia się dynastyi Osmanów, i pięknym stylem
napisał dzieło pod tytułem: Tadźul-tewarych, t. j Korona
dziejów, które sięga aż do śmierci Sułtana Selima I. roku
hidżry 926 — J. C. 1520.
Peczewi prowadził wspomnianą osnowę dziejów dalej
aż do roku 1040 — J. C. 1630.
Naima skończył opowiadanie swoje na roku 1070 —
J. C. 1659 pisząc bardzo szczegółow o.
Raszyd Efendy doprowadził je do roku 1134 — J. C.
1721, stylem zwięzłym i gładkim.
Czelehi zade Efendy kontynuował rzecz do roku 1141—
J. C. 1728.
Subhi Efendy doprowadził takową do roku 1156 —
J. C. 1743.
Jzzy Efendy zaś skończył swój opis z rokiem 1165 —
J C. 1751 — a
Wasyf Efendy, urzędnik jak i wszyscy poprzedni dworu
tureckiego, dla opisu za życia dzieł Sułtańskich, a po śmierci
tylko dla ogłoszenia ich światu, doprowadził dzieje Turcyiaż
do roku 1183 — J. C. 1769.
Z wymienionych poprzednio dziejopisów tureckich, powy
bierał Pan Sękowski starannie rzeczy dotyczące się historyi
Polskićj, bo tak mu zapewne dyktowały szlachetne uczucia
dla Matki Ojczyzny, która go i w oddalonych krajach nie
zaniedbywała karmić i wspierać, chociaż jałmużnym tylko
swych synów datkiem, gdyż sama już była w wielkićm po
grążona nieszczęściu. — Później zawinął P. Sękowski, niby
skołatany burzą statek do portu, do kraju swojego, z piękną
jedynie i słuszną nawet nadzieją miłego przyjęcia, bo zao
patrzony w hojne plony nie łatwćj pracy w językach wscho
dnich, a znalazłszy momentalną, niesprawiedliwą może zaporę,
co do planów swoich, w jednej czy w kilku osobach, zmie
nił na nieszczęście cel pracy swojej.
Dostyira, liczar szeclis hem est —
Duszmenyira, jęki hewed besyjar.
„Dla człowieka przyjacielskiej duszy, i tysiące ludzi są
„niczem w zawadzie — dla wroga zaś rodu ludzkiego, i je-
„den człowiek stanowi wiele!"
Pan Sękowski, jako syn zniechęcony, osiadł gdzie indzićj
VUI
i czyny Matki Ojczyzny swojćj począł głosić przed światem —
lecz głosić obelżywie i niegodnie!
Ateszyira berfuruchty, ze hesed —
Alemijra besuchly, ze hesed!
„Przez nienawiść swoję, wzniecił on ogień powszechny
boć płomień nienawiści go podżegał!“
Liczyłem ja na ten czas około trzydzieści lat życia me
go, gdym dzieło P. Sękowskiego, pod tytułem: Collectanea,
które tylko co wyszło z pod prassy, po raz pierwszy czytał
— wrzała krew w mych żyłach pod ówczas — widziałem
oczywistą potwarz — i drudzy ją także widzieli, głosząc
z stron wielu w uczonych pismach jasne dowody nieprawdy
i niepodobieństwa zarazem, aby Turcy tak źle sądzić mieli o
sąsiednim narodzie, z którym chociaż częstokroć i wał
cząc, żyli mile — lubili go i dziś go nawet lubią, nazywając
Polaka: „leh kardasz,“ bratem. — Do pracy więc, pomyślałem
sobie, i jak dzieciak ciekawy począłem się uczyć języków
wschodnich.
Der bahry muhyt, ghute chahem churden — ja ghurke
szuden, ja guhery awurden.
„Dam nurka, chociażby i w ocean głęboki — mogę się
„wprawdzie utopić — lecz mogę i wydobyć drogińj ceny
perłę!“
IX
Pan Sękowski na pokrycie nieprawdy, wybrał do dzieła
swego wyciągi poselstw tureckich do zagranicznych dworów,
z dziejopisa Tarychy Wasyf Efendego, najwyborniejszego pi
sarza Osipanów, i najtrudniejszego zarazem, gdyż, onego
Turcy nawet nie wszyscy czytać i pojmować umieją. —
Przed wiekiem pojawił się w Konstantynopolu, chociaż ze
szkodą narodu, bo lud już krzyczy i żąda zmiany, smak dzi
wny mieszania do piśmiennej mowy tureckićj słów perskich
i arabskich. — Wasyf Efendy wygórował w tym stylu, a
to tak dalece, że w jego pismach sama nieledwie arabszczy-
zna się mieści, i zawiłości w nich pełno. — Zasłoniony niby
tarczą, takowemi dziejopisa wymienionego pismami, spoczy
wał P. Sękowski lat dwadzieścia spokojnie, ufny w siły swoje
i w wiarę, którą też w pełnóm przekonaniu znalazł u podo-
• bnych sobie istot.
Pan Sękowski wyrzekł w przedmowie do Tomu I:
„Tacy wiedzą, iż jeśli historya jest opisaniem tego, co
ludzie czynili, nic zatćm, czego nie uczynili, wchodzić do
niej nie powinno" — a to na dowód, na przekonanie czy
telnika, że mu prawdę zwiastuje, że mu prawdę przełoży na
ojczysty język, którą wyrzekł niby Turek o Polskim narodzie.
— Poselstwo carogrodzkie do Prus za Fryderyka W- mówi
wiele o Polsce i o Polakach — lecz mowa ta, ile w ustach
Turka, jest zawsze do zniesienia, i bez najmniejszćj ujmy
czci narodowi Polskiemu. — Pan Sękowski jednak, wbrew
prawdzie, którą powyżej sam wyrzekł, pokazał się niewier
nym w swoim przekładzie — pozmieniał myśli tureckie ■—
ponaciągał fałsze — przybrał obłudę, oszczerstwo barwą niby
X
prawdy, i powtrącał nawet myśli własne w osobnych i ob
szernych okresach, dając nam takowe w dobrej wierze, za
prawdziwe tureckie — czy liż to godziwie? —
L qLmmJ OO yjo pS*
Ze bed asł medaryid umid ki sengi ne gerdel be
—
szusten sefid.
„Ze złój porody niczego nie spodziewaj się dobrego; boć
„Murzyna nie ubielisz, choć byś go mył i codziennie." —
Wszelako może to i nie wina Pana Sękowskiego skoro pój
dziemy za zdaniem uczonego Persa którego słów kilka już
wyżćj słyszeliśmy *):
ó, j! jó c,Uic (jiwo
Niszi ekreb, ne ez ralxi kin est iklyzai tabietesz,
—
in est.
„Żądło zjadłego gadu nie z nienawiści ku tobie razi cię
śmiertelnie; ale z potrzeby tylko natury swojej.41
OjJ cole
p+AÓ \S Jp
jOUo óyJZ jjt ^
„Przywykły człowiek do złego, nie chcąc nawet, złe broi
„— gad zjadły kamień nawet kole swem żądłem, chociaż go
„przekłuć nie może!44
*) Z Enwary Suhćjli.