Table Of Contentw
sig
ZBIGNIEW SWIĘCH
E— KLĄTWY,
MIKROBY
I UCZENI
jStfjt'1'1:. ‘ «■»
..>--:-;..5.'< W, 1
.sfefeĄ^I
:’: •
■-s^oir.
[ -i L ’rf^
0M
R j
I • ? J
ly .!W
ZBIGNIEW ŚWIĘCH
KLĄTWY,
MIKROBY
I UCZENI
■
!
■
!
W w
' $
-, .®'-
. HMTW®
!
1
3
I MUSHWIW
. ■
r>-
f® , .. n o®®®
■ \
i?, ii ' O
r
f
owsie Ww»
■ *
\
w
i
MMI
wo®
WBfflWOSBJ ’
®MW ■
Hi
I ?<W ■
W
> Ltftó ° Waw®! ° ®®
. . jpjŁ ■
E& OW ° Wote ■
■
-
Proszę o wybaczenie,
Projekt okładki że aż do pedanterii
Zbigniew Czop
jestem skrupulatny.
Fotografie:
Adam Bujak (1-3. 8, 16-17, 20-21, 30, 66, 69 -78), Przy wybitnych momentach
Stanisław Michla (4-7, 9-15, 18-19. 26. 29. 43-46. 67-68),
historii
Rudolf Kozłowski (22-25, 27-28).
oraz pamięci
Andrzej Żuchowski (31—32, 34).
Konrad Karol Pollesch (65, 81—82), religijnej i narodowej
Muzeum UJ — Collegium Maius. archiwumautora
takim być należy.
Redaktor
Pozornie chłodnym.
Mirosław Grabowski
Kazimierz Wyka
Redaktor techniczny
Elżbieta Kozak
Korektor
Jolanta Spodar
i
ISBN 83-207-1102-9
Opowieść wawelską
dedykuję wszystkim tym,
r Copyright by Zbigniew Święch. Warszawa których śmierć można łączyć
Rzeszów 1989
z „klątwą Jagiellończyka” —
ludziom wielce zasłużonym
dla Wawelu, kultury i nauki polskiej.
Printcd in Poland
Za życia napisano o nich niewiele
Państwowe Wydawnictwo ..Iskry". Warszawa 1989 r.
lub nie napisano nic.
Krajowa Agencja Wydawnicza. Rzeszów 1989 r.
Wydanie III Nakład 49 651'4-350 egz. Niechaj nie odchodzą w mrok zapomnienia
Ark. wyd. 17. Ark. druk. 14 + 3 ark. wkładek
w myśl wschodniej mądrości:
Papier offset kl III. 80 g. 63 cm (rola).
Lubelskie Zakłady Graficzne. Tylko śmierć nie opisana
Zam. 1207,89 U-66
jest śmiercią naprawdę...
DLACZEGO I PO CO
PISZĘ TĘ KSIĄŻKĘ?
Wzgórze wawelskie — to święte miejsce Polaków. Tu bije serce kraju.
Gdyby mój naród nie miał historii pisanej, to każdy kamień Wawelu mógłby
mówić o polskich dziejach.
Tu wszystko jest Polską... — pisał o katedrze wawelskiej wielki poeta,
dramaturg i malarz, Stanisław Wyspiański. To przecież nekropolia polskich
władców. Istnieje nawet pogląd, iż dopóki stolicą był Kraków, dopóty w
mojej ojczyźnie wszystko działo się dobrze.
Niektórzy wierzą, iż pomiędzy katedrą królów a Zamkiem Królewskim
znajduje się jeden z siedmiu kamieni — czakramów, wedle religii Wschodu
rozrzuconych po świecie. Miejsce, w którym jest taki „kamień szczęśliwy”, nie
tylko nigdy nie ulegnie zagładzie, ale tworzy rodzaj genius loci. Tam rodzą się
niezwykłe talenty, szkoły naukowe, bije zdrój wielkich działań. Trudno
zaprzeczyć, to Kraków właśnie dał światu Mikołaja Kopernika i papieża Jana
Pawła II. To miasto obu ich ukształtowało.
Z osobą papieża wiąże się niezwykła wawelska historia. W 1973 roku,
gdy był jeszcze kardynałem metropolitą krakowskim, jako gospodarz
królewskiej katedry wyraził zgodę na otwarcie po blisko pięciuset latach
grobu bodaj najwybitniejszego króla polskiego i wielkiego księcia Litwy,
Kazimierza Jagiellończyka, a wcześniej jego żony, Elżbiety z Habsburgów
Rakuszanki, zwanej także Matką Królów Europy. Od lej pary królewskiej
wywodzi się najwięcej głów koronowanych, aż do dziś panujących, między
innymi Elżbieta II — królowa Wielkiej Brytanii, Baudouin I — król Belgów,
Rainier III — książę Monako. Kazimierz Jagiellończyk rządził największym
imperium XV-wiecznej Europy; obszar jego ziem wynosił blisko 1300 tysięcy
kilometrów kwadratowych.
Wielokrotnie na Wawelu badano i porządkowano groby królów, ale
nigdy wcześniej coś takiego się nie wydarzyło... Od wiosny 1974 roku wiele
osób z kręgu badaczy nie otwieranego grobu Kazimierza Jagiellończyka
zmarło gwałtowną śmiercią — na zawał serca i wylew krwi. W ciągu dziesię
ciu lat ofiar „klątwy Jagiellończyka” było piętnaście! Co najdziwniejsze,
7
_l„,i M* . »• “Wb’" ■*“ nauki, a recenzentami jej byli najwybitniejsi uczeni, profesorowie Aleksander
Gieysztor, Marian Plezia i Elżbieta Promińska.
Kiedy opublikowałem trzy pierwsze rozdziały „Klątw, mikrobów i uczo
Bolesław SWh.
nych”, korespondenci zagraniczni, akredytowani w Polsce, napisali niemal w
1 ?n’b”“ całej prasie europejskiej i na pierwszych stronach gazet w innych częściach
“i • « ”ikrobó” h” “ EL”
świata, iż polski autor jest na tropie wyjaśnienia wielkiego sekretu „klątwy
faraona”. Filmowcy z RFN, Arno R. Peik i Eberhard Thiem, we współpracy z
ZyCI Ta hlswria jako iy*o kajany się z ..klątwą TuWnchamona'. a to
UNESCO nakręcili film telewizyjny „Fluch der Pharaonen”, oparty między innymi
p„„, jedna a naj-leWI. t.je-k XX wlekn, która hu w unty.ly od na wątkach mojej książki. Trudno się dziwić, poza Górnym Egiptem i właśnie
czasu otwarcia grobu faraona przez Howarda Cartera w 1922 roku. Chodzi krakowskim Wawelem nigdzie w świecie podobna historia się nie wydarzyła.
oczywiście również o serię tajemniczych, nagłych śmierci badaczy grobowca Zgromadziłem wiele unikatowych zdjęć. Książka zawiera także opisy
egipskiego władcy. Prasowa wrzawa wokół tego tematu, zwłaszcza w latach wcześniejszych eksploracji grobów wawelskich; nie brak w niej informacji
dwudziestych i trzydziestych, zrobiła więcej dobrego dla popularyzacji dotyczących dziejów kraju, a także innych niezwykłości wawelskich, które z
archeologii niż wiele uczonych ksiąg! pewnością zainteresują Czytelników w szerokim świecie. Pragnę bowiem przy
Od wielu lat zbieram materiały do swej książki. Odwiedziłem między tak niezwykłej okazji opowiedzieć o tym, co ciekawe w dziejach kultury mego
innymi Dolinę Królów w Górnym Egipcie i grób Tutenchamona, muzea i narodu, a co innym, zwłaszcza dalekim Czytelnikom może się wydać zgoła
biblioteki Paryża, Londynu, wielokrotnie Rzymu i czterokrotnie Nowego egzotyczne.
Jorku. Oczywiście wcześniej poszukiwałem różnorakich źródeł i dokumentów
z. ś.
w Polsce. Współpracuję z wybitnymi uczonymi nad rozwiązaniem tej zagadki,
która zapewne — według klucza mikrobiologicznego — rzuci także nowe
światło na „sprawę Tutenchamona”, a może nawet doprowadzi do jej pełnego
wyjaśnienia.
Pozostaje jednak kwestia najważniejsza.
Już teraz wiadomo, że mikrob Aspergillus fiavus, kropidlak żółty,
znaleziony w grobowcu polskiego króla, jest bardzo groźny i występuje
niestety powszechnie (grobowiec jest tylko szczególnym przypadkiem ekologi
cznym), atakując najsłabszy organ człowieka. Najczęściej powoduje właśnie
zawały serca, wylewy krwi i kilkanaście odmian raka. Nadal jest nie znany
ogołowi lekarzy, a wszechobecny, bo występuje w domach zawilgoconych
gdzie pojawiają się grzyby i pleśnie. Ofiary „klątwy Jagiellończyka” nie
zmarły więc na próżno, jeśli poprzez ujawnienie przyczyn ich śmierci i
spopularyzowanie wiedzy wybitnych uczonych uda się otworzyć oczy
zarowno lekarzom, jak i zagrożonym - wielkim, a ciągle nie docenianym
niebezpieczeństwem. Juz teraz pracuje się w Polsce nad zwiększeniem
5” anery ,mmUn0'~ej ” T° j^no z najważniejszych przeZ
Wszystko, co moja praca zawiera, ma wartość wielokrntn^ c
K d.k....„ W<11.
8
1
CIEŃ KLĄTW
NAD WAWELSKIM WZGÓRZEM
KRÓL KAZIMIERZ JAGIELLOŃCZYK MŚCI SIĘ ZA OTWARCIE
JEGO GROBU!
Ta wiadomość, ukrywana dotychczas w kręgach pracowników Wawelu,
wiosną 1975 roku spłynęła z wawelskiego wzgórza i stugębną plotką obiegła
Kraków.
Na przełomie lat 1972/1973 i w ciągu wielu miesięcy roku 1973, podczas
prac remontowych i konserwatorskich w kaplicy Świętokrzyskiej, otwarto
grób wielkiego władcy Kazimierza Jagiellończyka, a wcześniej jego żony
Elżbiety Rakuszanki. Badaniom i robotom zabezpieczającym w grobach i ich
otoczeniu przez cały czas towarzyszyły liczne i cenne odkrycia naukowe.
Także sekrety, przesądy i przestrogi przed klątwą, grożącą zwolennikom, jak i
przeciwnikom decyzji o otwieraniu grobów. Zabobonny strach zajrzał w oczy
uczestnikom i świadkom tego wielkiego wydarzenia, gdy niebawem dziać się
poczęły dziwne rzeczy: nastąpiła seria nagłych, zgoła tajemniczych śmierci. W
pełni sił, w średnim wieku zmarli najpierw czterej świadkowie: Feliks Dańczak
■ (12 kwietnia 1974 roku), doktor inżynier Stefan Walczy (28 czerwca tegoż
roku), w sześć tygodni po nim inżynier Kazimierz Hurlak (6 sierpnia), a
wiosną 1975 roku inżynier Jan Myrlak (17 maja).
Na Wawelu i wokół niego zawrzało. Ludzie nie ukrywali lęku: czyżby
miała się powtórzyć historia identyczna jak w przypadku „klątwy Tulencha-
mona”, która zbulwersowała świat w latach dwudziestych i trzydziestych
naszego wieku?
Jedni gotowi byli przysiąc, że istnieje średniowieczny dokument,
zabraniający otwierania kiedykolwiek grobu akurat tego monarchy, grożący
klątwą każdemu, kto ośmieli się zakłócić wieczny sen władcy Rzeczpospolitej
Obojga, a ściślej biorąc Trojga Narodów. Powoływali się przy tym na inne,
sprawdzone przez doświadczenie przypadki: pamiętacie, jak przestrzegał
przed wiekami Andrzej Bobola, żeby go nie sprowadzać do Polski, bo wraz z
u
się — z gorzkim uśmiechem dodaje ksiądz prałat. A po chwili dorzuca: —
eksportacją szczątków spadną na ojczyznę nteszczęsc.a? I co. N.e posłuch
Pamiętam to dobrze. Niestety, to nie wymyślona historyjka.
tych przestróg Po kanonizacji w 1938 roku przyw.ez.ono Bobolę do
Warszaw? Długo trzeba było czekać na rezultaty...? A wielki wódz azjatycką Trudno nie dowierzać człowiekowi, którego papież Jan Paweł II uważa
Tamerlan nie zabronił otwierania swego grobu, podobnie przestrzegając. A za swego duchowego ojca.
wiecie, kiedy archeolodzy otworzyli miejsce jego pochówku w Samarkandzie.
Dokładnie wieczorem 21 czerwca 1941 roku, gdy rozkaz realizacj. planu Klątwa nakłada się na klątwę — uświadomiła mi to rozmowa z wdową
„Barbarossa” został już przez Hitlera podpisany... po Feliksie, Danutą Dańczakową. Przyszedłem do jej domu, by z najbardziej
Ci, którzy nawet łaciński dokument „widzieli”, powoływali się na wiarygodnego źródła uzyskać informacje, które pozwoliłyby mi naszkicować
autorytet najwybitniejszego znawcy dziejów wawelskiej świątyni, sędziwego bodaj skrótowo sylwetkę jej zmarłego małżonka.
księdza prałata Kazimierza Figlewicza, który jakoby nawet miał — według Gdy już zapisałem w notesie najważniejsze fakty z jego — i ich dwojga
ich słów — przestrzegać ówczesnego gospodarza katedry, kardynała Karo
zarazem — zawodowej biografii, gdy bardzo niezręcznie przychodziło zapylać
la Wojtyłę, przed podjęciem decyzji otwarcia grobu Kazimierza Jagielloń o pierwszego z czarnej serii „klątwy Jagiellończyka”, w pewnej chwili rzecze
czyka. pani Dańczakowa:
Poprosiłem więc o rozmowę księdza Figlewicza. Zaprosił mnie do
— Nie wiem, czy pan wie, że na Wawelu w związku ze śmiercią męża i
okazałej zakrystii katedralnej, pełnej zabytków przeszłości. Nie tylko
jego kolegów mówiło się o tajemniczej klątwie.
zdementował pogłoskę o istnieniu jakowegoś dokumentu, zabraniającego
— Coś tam słyszałem, ale trudno dawać wiarę — bąknąłem cicho w
otwierania lego grobu, ale wręcz podkreślił, że usilnie prosił i namawiał
oczekiwaniu, że oto usłyszę nową wersję zdarzeń.
kardynała Wojtyłę, by skorzystać z okazji remontu mauzoleum pary
— Mąż pracował wtedy już od 1971 roku nad realizacją modelu wzgórza
królewskiej i uporządkować jej szczątki, jak to przecież wielokrotnie w
wawelskiego z około 1800 roku, a więc nad rekonstrukcją jego wyglądu przy
katedrze czyniono z innymi monarszymi grobami.
końcu XVIII wieku. Nie wiadomo dlaczego, ale mówiło się, że ci, którzy nad
Przekonałem, się po raz któryś z rzędu, jak dalece trzeba wszystko
tym ślęczą, nie skończą swej pracy. Mocno w tę robotę zaangażowani byli
sprawdzać, nie dowierzać, nie wietrzyć dodatkowych sensacji w sprawie
zwłaszcza dwaj architekci: doktor inżynier Stefan Walczy i inżynier Kazimierz
wystarczająco niezwykłej. Jest w niej i wokół niej, wokół wzgórza wawelskie
Hurlak. Jak pan wie, wszyscy trzej zmarli, jeden po drugim, w krótkich
go, wielkiej historii i wspaniałych dziejów kultury tyle faktów, zdarzeń,
odstępach czasu. Do dziś nikt nie podjął ich nie dokończonego dzieła.
zjawisk i opracowań — że wystarczy rzeczowo, a nawet na chłodno je
Wtedy zapytałem wprost, czy coś wie o innej klątwie. Potwierdziła z
opowiedzieć, by zaciekawić.
zastrzeżeniem:
Przy końcu rozmowy ksiądz prałat Kazimierz Figlewicz, światły świadek
— Ale Feliksa nie było przecież przy otwieraniu grobu Kazimierza
wydarzeń w katedrze w całym naszym XX wieku, dorzuca fakt, który śmiało
można włączyć do łańcucha niezwykłości: Jagiellończyka.
— Z relacji innych wiem jednak — powiedziałem — że tam później
— Od niepamiętnych lat w katedrze wawelskiej uroczyście celebrowano
wielkanocną rezurekcję: Przed wojną zawsze w tym nabożeństwie brała nawet przychodził. Przecież kto żyw był zaciekawiony tym otwartym grobem.
udz.ał asysta honorowa naszego wojska. Księża mansjonarze pilnowali żeby I nawet trudno się dziwić. Otwarcie grobu królewskiego, a zwłaszcza
wszystko szło wedle założonego planu i porządku. Zawsze w pewnej chwili jednego z najpotężniejszych władców Polski, to magnes nielichy. Wielu umiało
odzywał Się dzwon Zygmunta, potem śpiewano „Te Deum laudamus” potem pokonać w sobie nawet zabobonny strach.
Zygmunt bił po raz drugi. Proszę sobie wyobrazić, że w kwietniu 1939 roku
s ało się tak a nikt me umiał wytłumaczyć dlaczego — że dzwon
Po raz pierwszy zaglądnięto do wnętrza grobu królewskiego 13 kwietnia
n X XWy ' raZ’ °dŚpieWano ”Te Deum”- » Potem dzwon Tuż
1973 roku i było to na dodatek w piątek — ten fakt ujawniam po raz
me b.ł... Wz.ęto to za zly znak, w par? miesięcy później najgorsze potwierdziło
pierwszy, z udostępnionego tylko mnie, ręcznie pisanego diariusza głównego
12
13
kontynuuje Stanisław Kozieł. — Poprzedzała ją nerwowość samych oczeki
archeologa wawelskiego, Stanisława Koztela. Albow.em jak wspofc^ny
wań i sprzecznych dążeń. Najpierw Stefan Walczy odwodził wszystkich, od
„dziejopis wawelski” właśnie ze Staszkiem dz.elę komnatę wbaszct
myśli o otwieraniu grobu; on, zwykle powolny, celebrujący chód i zachowa
Złodziejskiej. Gdy dowiedział się, że piszę tę wawelską opowieść, zdcc*‘'
nie, teraz stał się hazbyt ożywiony i wyraźnie niespokojny. Przyniósł książkę,
się na dorzucenie faktów, których nigdzie nie znajdztecte, w zadny
Cerama „Bogowie, groby i uczeni”, na głos odczytywał fragmenty o
protokołach ani innych oficjalnych dokumentach.
spełnionej „klątwie Tutenchamona”. Na korytarzach opowiadał kolegom o
Pod ową feralną, trzynasto-piątkową datą Kozieł pisze: W mysi poprzed
serii ofiar spowodowanej otwarciem grobu egipskiego faraona..Jednym to
nich ustaleń i decyzji profesorów Jerzego Szabłowskiego i Alfreda Majewskiego
przemawiało do wyobraźni i przekonania, inni po kątach wyśmiewali się z
wykonano poziomy otwór o średnicy 2 centymetrów, usytuowany w południowej
nerwowości skądinąd bardzo zrównoważonego człowieka, którego szanowali
ścianie krypty króla Korybuta Wiśniowieckiego. Stwierdzono, ze ogólna grubość
za jego pracę i wiedzę, nie tylko przecież tyczącą Wawelu. Owa ochota do
muru krypty Wiśniowieckiego i grobowca Kazimierza Jagiellończyka wynosi 90
powiększania wiedzy o taką tajemnicę wzgórza spowodowała przełamanie
centymetrów. Dowierciliśmy się do wnętrza komory grobowej Kazimierza
obaw; ciekawość badacza jest zawsze największą siłą motoryczną odkryć bez
Jagiellończyka.
względu na skutki. Tak stało się i teraz. W pewnym momencie Walczy zaczął
— Gdy tylko ów świder po przewierceniu 90 centymetrów trafił w pust
nawet pokpiwać ze swoich niedawnych przeczuć, ale raz powiedział naczelne
kę — opowiada mi Stanisław Kozieł — doszliśmy do wniosku, że jest to
mu inżynierowi Kierownictwa Odnowienia Wawelu, Czesławowi Doboszowi:
właśnie komora grobowa króla. Natychmiast jednak wyłonił się nowy
problem: przecież wywiercony otwór miał aż 90 centymetrów długości i „Kto pierwszy tam wejdzie, ten pierwszy zejdzie...”
I wszedł jednak pierwszy.
raptem 2 centymetry średnicy. Nie udało się nam więc zobaczyć, co jest w
środku. Wszyscy byli trochę zawiedzeni. Jednak inżynier Jan Myrlak — Po nim zaś — Stanisław Kozieł.
ówczesny kierownik Działu Budowy na Wawelu i wielki entuzjasta tych — Kiedy przyszła moja kolej — wspomina Staszek — wcisnąłem się
badań, len sam, który nam przysłał wcześniej dwóch robotników ze świdrem, głęboko w wykuty wąski otwór. Światło reflektora tworzyło we wnętrzu
kamieniarza Władysława Brożka i mistrza Jana Mazura — nie tracił humoru i komory grobowej różne plamy i cienie o przedziwnych kształtach; fragmenty
obiecał skonstruować stosowną lampę. Na drugi dzień pojawił się zdyszany, z drewna z trumny, przetykane strzępami tkaniny, robiły wrażenie dynamiczne
długim prętem, cienkim, z przytwierdzoną żarówcczką podłączoną kablem do go ruchu, który zamarł na moment, wstrzymany niewidzialną ręką. Konstruk
płaskiej baterii od latarki. Wziernikujemy zatem. Wynalazcy lego „kociego cję tej „dekoracji” poznałem za chwilę. Stanowiły ją trzy grube żelazne pręty,
oczka” należało się pierwszeństwo, po nim kolejno zaglądamy do grobowca. I osadzone wzdłuż ścian grobowca na wysokości 80 centymetrów od dna. To
znów' rozczarowanie: przez tak długi otwór o małej średnicy widać mniej niż właśnie na nich spoczywała niegdyś drewniana trumna — po długim czasie
przez dziurkę od klucza. Mała żaróweczka, słaba na dodatek, skąpo zbutwiała i przełamała się w połowie, opadając na posadzkę. Teraz tylko
oświetlała niewielki wycinek wnętrza grobu i wydobywała z mroku jakieś zagłówek trumny wspierał się nadal na jednym pręcie, a w górze — niczym
tajemnicze cienie i coś z drewna. Wziernikowanie powtarzaliśmy kilkakrotnie skrzydło baśniowego smoka — zawisło przekrzywione płaskie wieko trumny,
doskonaląc technikę posługiwania się lampą, lecz bez większych rezultatów zachowane w całości. Manipulując światłem, rejestrowałem w pamięci nowe
poznawczych. Kierujący pracami profesorowie Jerzy Szabłowski i Alfred szczegóły: pośrodku, ze szczątków trumny rozsypanych na dnie grobowca,
Majewsk, zadecydowali, by odkuć jeden z kamiennych ciosów w ścianie wyłaniała się rękojeść miecza, tkwiąca niemal pionowo, a przy niej czaszka
grobma następnie usunąć go komisyjnie i przeprowadzić wstępne oględziny
patrząca oczodołem spod kawałka deski. Szukałem oczami innych regaliów,
złożonych wraz z królem do grobu. Bez rezultatu. Jedno dla mnie nie budziło
Tu opowieścią wybiegniemy przed dokładny opis badań (który Czytelni-
wątpliwości — przed nami nigdy nie było tu nikogo. Otworzyliśmy grób
cy znajdą w drugim rozdziale), abv oddać klimat « i-
królewski po bez mała pięciuset latach od pogrzebu monarchy.
najważniejszych dni. gorączki tamtych
Grobowiec ten usytuowany jest iv południowo-zachodnim narożu kaplicy
— Ta długo oczekiwana chwila
nadeszła rankiem 7 maja 1973 roku - Świętokrzyskiej, bezpośrednio pod sławnym nagrobkiem dłuta Wita Stwo-
14
15
w swoim pamiętniku eksplora- a często również kolacje. Całe dnie przesiadywał z badaczami, gdy już robota
sza _ dopisał Stanisław Kozieł dla porządku
wewnątrz grobowca i potem obok, na zaimprowizowanych warsztatach,
CJL A kaplica Świętokrzyska - dodam mniej zorientowanemu z Czytelni zaczęła się na dobre. Żył tą sprawą. Postacią numer dwa z kręgu duchownych
ków - jest pierwszą po prawej stronie głównego wejścia do królewskiej wawelskiej katedry był wtedy ksiądz prałat doktor Stanisław Czartoryski,
pełniący nadzór ze strony kapituły. Obaj godzinami nie opuszczali swoistego
katedry na Wawelu.
posterunku, komentując każde odkrycie.
Mistrzowi murarskiemu Janowi Mazurowi koledzy niekiedy dyskretnie
Nie olśnił oczu odkrywców blask bogactw — jak to było w przypadku zwracali uwagę, żeby — skoro musi regulować krążenie krwi za pomocą
„pocieszycielki” — czynił to raczej wieczorem w gościnnych progach
otwarcia grobu Tutenchamona w Dolinie Królów. Nie ta epoka, nie te
zwyczaje. Tu widać było przesadną skromność, a nawet surowość średniowie „wikarówki” księdza Walancika, bo w obecności majestatu królewskiego —
cza. I — co tu ukrywać — wręcz skąpstwo panów litewskich. Tak wiele mu nie przystoi.
Często pojawiał się docent Kazimierz Różycki z Politechniki Krakow
zawdzięczali, a w ostatnią drogę z Grodna do Krakowa tak ubogo wyposażyli
wielkiego księcia litewskiego. Działo się to w roku 1492, a więc tym samym, w skiej. Miał on, jako specjalista od statyki budowli, pieczę nad obiektami
którym karawele Kolumba dopływały do brzegów Ameryki. Wraz z wawelskiego wzgórza. Tym razem szczegółowo zajmował się statyką sklepie
zatrzaśnięciem wieka trumny Kazimierza Jagiellończyka zamknął się okres nia krypty Wiśniowieckiego i badał wytrzymałość ścian i sklepienia grobu
polskiego średniowiecza. Kazimierza Jagiellończyka, spozierając także z troską na stojący obok duży
Dlaczego król tak biednie został pochowany? Dlaczego w Krakowie nie nagrobek "biskupa Sołtyka. Jego nadzór był niezwykle ważny: nie można było
zmienili trumny i nie włożyli do niej insygniów grzebalnych? — zastanawiał dopuścić do nadwerężenia sarkofagu Kazimierza Jagiellończyka dłuta samego
się, patrząc z rozczarowaniem w otwarty grób królewski, inżynier Czesław Wita Stwosza...
Dobosz, który właśnie bezpośrednio pełnił nadzór w zastępstwie profesora Walczy przesiadywał tu długo, wszak kierował pracami. Myrlak
Alfreda Majewskiego (był on wówczas generalnym konserwatorem zabytków nadzorował sprawy budowlane, jego obowiązkiem było bywać jak najczęściej.
i rzadziej bywał na Wawelu). Może dlatego, że król poważnie chorował przed Hurlak przychodził do przyjaciół, wciągnęła go ta eksploracja bez reszty.
śmiercią i gdy kondukt, ciągnący od Litwy ponad miesiąc w upałach, dotarł Wszystkie rekordy gorliwości — oprócz Kozieła — pobił jednak profesor
do Krakowa, bano się otworzyć królewską trumnę w strachu przed posianiem Rudolf Kozłowski. Jak wszystko inne, tak i tę pracę wykonywał z
zarazy? sumiennością i cierpliwością benedyktyna. Mimo że jego mieszkanie na
Zanim nastąpił ów ważny dzień 19 maja 1973 roku — dzień oficjalnej Wawelu znajdowało się raptem o 300 metrów od miejsca penetracji, często
kardynalskiej decyzji o otwarciu grobu — ekipa techniczna zdążyła skons zapominał wracać na posiłki. Kanapkami ratowała go zatem pani Tatiana z
truować we wnętrzu kaplicy Świętokrzyskiej drewnianą podłogę i takież stoły Ławrynowiczów Kozłowska, która umiała zawsze żyć pasjami męża.
robocze do rozłożenia królewskich szczątków i innych znalezisk. Żeby zaś nie Przychodziła również i tu, żeby Rudolf nie osłabł z przepracowania.
zakurzyć bizantyńsko-ruskich fresków niezwykłej wprost wartości, znajdują
Przybywał także uczestniczący w pracach oficjalnej komisji wybitny historyk
cych się w tej kaplicy, zbudowano „namiot”, czyli nowy strop z desek mediewista z Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesor Józef Mitkowski. Na co
nakrytych folią.
dzień pojawiał się inżynier Leszek Letscher, inspektor nadzoru robór
Cała akcja badawczo-konserwatorska w kaplicy realizowana była na
budowlano-konserwatorskich.
zlecenie Zarządu Kapituły Katedralnej, którą na co dzień reprezentował
— Do grobu zaglądałem czwarty, no, może piąty — powie mi po latach
admmistrator bazyliki, ksiądz prałat Franciszek Walancik. Postać barwna
Leszek Letscher. — Gdy w kwietniu 1975 roku znalazłem się z zawałem serca
P na rubasznego dowcipu. Ksiądz Walancik, jak przystało na proboszcza
w szpitalu, nigdy wcześniej nie skarżywszy się na zaburzenia krążenia, koledzy
najgodniejszej polskiej świątyni, nie tylko punktualnie płacił za wykonane
skomentowali to jednoznacznie: „Skoro król Kazimierz, podobnie jak
prace, ale także zapraszał zarówno badaczy, jak i robotników na śniadania,
Tutenchamon, rzucił klątwę na tych, co do jego grobu zaglądali — uważaj,
16
2 — Klątwy, mikroby i uczeni 17